Łabędzie nieme

Łabędzie nieme

sobota, 7 stycznia 2017

Bałtykowy zawrót głowy

Kiedy wyobrażałem sobie jak piszę ten post, czułem, że bez tytułu nie ruszę. Nie wiem czemu, jak to mówię - przeczucie. Z góry przepraszam że publikując jest już daaaawno po fakcie. Ale do rzeczy, bo tytuł tytułem, ale pewnie w głowach czytelników już pojawia się pewnego rodzaju niecierpliwość. Plan żeby wyjechać nad Bałtyk pojawił się już pod koniec sierpnia. Gdzie konkretnie nie było problemem. Oczywisty wybór padł na okolice Ujścia Wisły. Termin? 14.09 - 18.09. 2016 roku. Cel? Obserwacje przelotnych na południe siewek... i w miarę możliwości nie tylko ;)  Skład? Osiem osób, dwa samochody. Stety albo niestety, ze szczęściem było różnie, ale zacznijmy od tej pamiętnej środy.
Rano szkółka z myślami już nad Bałtykiem... ale zaraz... jeszcze sprawdzian z matematyki ;) Po sprawdzianie do domu kończyć pakowanie i stawiam się w umówionym miejscu, aby ruszyć ku przygodzie. Po drodze jeszcze Pruszków (kompletujemy skład) i ruszamy. A po drodze zaliczamy żurawie, pustułkę i kwiczoły.
Dojechaliśmy na nocleg koło godziny 21, więc chwila integracji i spać, bo następnego dnia zbiórka o 5.30.

***

15.09.2016

No to jak już pisałem pobudka i ruszamy na plażę. Bynajmniej nie w celach korzystania ze słońca ;)
W między czasie drogą przez las odhaczamy kilka gatunków. Nad samą wodą pierwszym gatunkiem, pierwszym siewkowcem, a zarazem pierwszym nowym gatunkiem dla mnie był piaskowiec. Jeszcze przed wschodem, więc zdjęcia słabiutkie, lepsze będą później ;) Następnie alpinki, biegusy rdzawe w tym jeden w szacie godowej i... na razie to tyle. Zmierzamy ku ujściu a w między czasie z zakrzaczeń odzywają się gromady wróblowych. W stadzie łabędzi niemych wypatrujemy jednego, niepłochliwego "krzykliwca", a na wodzie pływają gągoły, krakwy, krzyżówki, łyski itd. Ogólnie sporo mew jak to nad morzem. W tym srebrzyste, białogłowe, siodłate, siwe... Na betonce chodził kwokacz, był widywany przez nas codziennie, ale można go zaliczyć chyba do jednego z bardziej płochliwych. Gdzieś przeleciał kulik mniejszy i tyle było na ranek. Jeszcze przy samym samochodzie leciał nad nami klucz gęsi zbożowych i już po kilku godzinach mieliśmy prawie komplet sikor (ubogą zaliczyliśmy niemal 24 godziny później).


Batalion i Biegus rdzawy

Piaskowiec i Biegus zmienny

Calidris alba

J.W.

J.W.

Biegus zmienny (Calidris alpina)

Mewa siodłata, kormorany i inne

Kwokacz

Mysikrólik

J.W. Regulus regulus

Biegus rdzawy (Calidris canutus)

Piaskowiec

J.W.

Biegus rdzawy

J.W.

J.W.



Śniadanie zjedzone koło 9, a potem ruszyliśmy na drugą stronę Wisły na obóz KULING-a, licząc na szczęście, bo przeczytaliśmy, że dzień wcześniej był złapany płatkonóg szydłodzioby.
Po drugiej stronie stwierdzamy biegusa malutkiego, szlamnika (kolejne moje marzenie się spełniło), biegusa krzywodziobego, kolejne piaskowce, świstuny, płaskonosy, kulika mniejszego. Na obchodzie obozowym, z którym się zabraliśmy złapał się "krzywy dziób", alpinki, batalion (którego miałem okazję wypuszczać) i siewnica. W między czasie po drodze stwierdziliśmy stado czajek, w które zaplątały się dwie siewki złote. a jeszcze na Wiśle pływał ohar. Przy samochodzie załapał się jeszcze błotniak stawowy, jedyny podczas wyprawy. Czas wracać na obiadokolację.

Ohar

J.W. Tadorna tadorna

J.W.

Szlamnik zdj.dok.


Po obiadokolacji jeszcze raz na Mikoszewo. Tam stada siewkowych i stada "człowieków", ale ptakom to ani trochę nie przeszkadzało ;) Gdy reszta fotografowała, ja chwilę poczekałem i wypatrzyłem kamusznika. Trzymał się on jeszcze następnego dnia rano. Wiedząc że cały czas w UW kręcą się szablodzioby liczyliśmy na szczęście, ale... nie tym razem, na całej wyprawie albo byliśmy nie tam gdzie trzeba, albo nie wtedy kiedy trzeba. Sesja ze szlamnikiem. Ta zakończona powiedzmy półsukcesem. Siewnica też się kręciła po okolicy, na szczęście w godówce :) Wróciliśmy do domu, przejrzeliśmy zdjęcia i poszliśmy ładować akumulatory na następny dzień, bo zbiórka tradycyjnie co dzień była o w pół do końca ciszy nocnej ;) A w między czasie przyjechała druga część ekipy.

Batalion

Biegus rdzawy

Kamusznik

Calidris canutus

Piaskowiec

Kwokacz (Tringa nebularia)

Mewa mała

J.W.

Szlamnik (Limosa lapponica)

J.W.




16.09.2016

Rano większością ekipy wybraliśmy się w to samo miejsce, i właściwie nie skłamię jak powiem: na te same ptaki. Wstępnie pojawiła się idea żeby jechać na świergotka szponiastego, którego wykryto dzień wcześniej na Drapoliczu, ale już go nie było. Urozmaiceniem ptasim była pliszka górska, tak nie mylę się GÓRSKA oraz bernikla białolica, która prawdopodobnie ta sama, towarzyszyła nam do ostatniego dnia.


Łabędź krzykliwy

J.W. Cygnus cygnus


Biegus zmienny

J.W.

J.W.

Kwokacz

Kamusznik

J.W. Arenaria interpres

J.W.

J.W.

Znowu śniadanko koło 9 i ruszyliśmy na Drapolicz, ale szczęścia brak, 3 myszołowy, dzięcioł duży i nieco dalej dziwny ptak drapieżny. A właściwie dwa. Jeden ewidentny myszołów, drugi krzyczę, że jakiś jasny (przyznam się że pierwszą moją myślą był kurhannik). Kiedy słyszę pewność, że to nie myszołów, spojrzałem szybko na zdjęcie, patrzę na ogon, dwa paski, trzmielojad mówię, w zamian dostaję odpowiedź, że się zgadza przelatuje jeszcze bielik stary i myszołów bardzo podobny do włochatego, a jednak zwyczajny. Wracamy (a w drodze powrotnej spotykamy dziki!) i czekamy na wieczór :)
 

Bielik (Haliaetus albicilla)

Dzik

J.W.

J.W.

Nadzwyczajny Myszołów zwyczajny


Wieczorkiem powtarzamy ranek. Mewa mała nowym moim gatunkiem, ba! chyba dokonałem obserwacji życia :) Po za tym bernikla i ostatni siewkowy po jakiego oficjalnie tu przyjechałem - O S T R Y G O J A D. I tyle :) Ale jakie tyle :) Późny wieczór powtarzamy jak dzień wcześniej, ale w większym gronie :)
 

17.09.2016

Rankiem do listy dołącza Piskliwiec, Rybitwa białoczelna (na liście mieliśmy już czarną i rzeczną). I nie wiem co mam pisać więcej... powiedzmy, że ten ranek odpuszczę bez rozpisywania.


Piaskowiec

J.W.

J.W.

J.W.
 

Po śniadaniu raz jeszcze na KULING, ale słabiutko, dla urozmaicenia złapał się piaskowiec, a w zatoczce pływał rożeniec. Na Mewiej Łasze wylegiwały się foki, fajniutkie zwaliste kłody :) Wracając dowiedzieliśmy się, że na Drapoliczu było 10 gatunków drapieżnych i pięknie eksponująca się orzechówka. No cóż... nie mieliśmy szczęścia po raz kolejny...

Foki

Branta leucopsis



A żeby tradycji stało się zadość, wieczorem Mikoszewo i ptaków już malutko... na samej łasze ostrygojad i ohar (oczywiście bernikla nam towarzyszyła ;) ) na ostatni wieczór biegus rdzawy chodził na wyciągnięcie ręki, tylko alpiny chodziły (albo lepiej, uwijały się) w te i wewte. Wróciliśmy szykować się na ostatni dzień naszego pobytu na mikoszewskiej ziemi.
 
Szlamnik (Limosa lapponica)

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.

Siewnica

J.W.

Bernikla białolica

J.W.

J.W.


18.09.2016

Rankiem ostatni raz Mikoszewo i... nic nowego. Sam standard w nieco większej ilości, a dla urozmaicenia nowy dla mnie gatunek - rybitwa wielkodzioba, mi przypadło jej oznaczenie, a ciężko nie poznać jej po tej wielkiej "marchewie". Tym razem droga powrotna bez bernikli.
Łabędź krzykliwy

Sieweczka obrożna

Szlamnik

Po śniadaniu pada jasna decyzja: przed powrotem do Warszawy próbujemy jeszcze szczęścia (którego przecież tak brakowało) na Drapoliczu! Wszyscy spakowani, więc ruszamy. Po dojechaniu na miejsce zaczynamy od myszołowa i... sytuacja się rozwija! Dołącza bielik, trzmielojad, kobuz, krogulec i jastrząb. Widoczny jest też przelot sikor i krzyżodziobów świerkowych. Jeszcze idziemy pożegnać się z morzem, a pożegnanie jest niejako mistrzowskie. Ostrygojad co się eksponował... nie mam pytań. Jeszcze jeden drapieżny nie oznaczony (jak jeszcze dwa tamtego dnia) i wracamy.
 
Ostrygojad

J.W.

J.W.

J.W.

J.W.


W między czasie zatrzymujemy się na zupę i gofra w Krynicy Morskiej, po drodze znajdujemy jeszcze 26 myszołowów siedzących na przydrogowych słupkach (wcześniej mieliśmy jeszcze prawdopodobnego kobczyka) , a na postoju ostatni akcent wyprawy  - dwie dzierlatki! Piękne ptaki i ostatni skowronek lęgnący się w Polsce, którego jeszcze na mojej liście nie było :)

Dzierlatka (Galerida cristata)

J.W.

J.W.

J.W.

 
I właśnie ta dzierlatka zamyka listę wyprawy pod numerem 107.
Gratuluję wytrwałości w przeczytaniu tego, chyba najdłuższego wpisu na moim blogu. Wiem, że zdjęcia różnej jakości, ale jako dokumenty się zdają :)